Dzień Nauczyciela: Przedstawienie
- Prefekci Winsford
- 14 paź 2015
- 8 minut(y) czytania

Poranek był wyjątkowo zimny, trawa była oszroniona, a za oknami było biało, ale nie przez leżący śnieg, lecz mróz, który dopadł szkołę. 14 października nie wróżył nic dobrego nie tylko ze względu na datę, ale i samą atmosferę jaka panowała w zamku.
W tym samym czasie uczniowie i pozostali profesorowie siedzieli w Wielkiej Sali. Przy stole profesorów brakowało tylko Madi i Lai. Dyrektor był odrobinę zaniepokojony, bo zaraz po śniadaniu miała się odbyć krótka Rada. Znając zamiłowanie Madi do swoich roślin, wysłał jednego z prefektów do szklarni.
Sheila: [Biegnie do szklarni.]
Profesor Verian-Grid w swojej szklarni siedziała obok swoich grzybków cicho szepcząc do nich.
Madi: Oj moje kochane… Jak wy ładnie rośniecie. Takie śliczne jesteście. [Powiedziała wpatrzona w nie jak w obrazek.] Idę do drugiej szklarni kochane! [Kiedy wychodziła natknęła się na Sheilę.] Oo panno Callenvine. A co pani tutaj robi? [Zaczerwieniła się.]
Sheila: Dyrektor przysłał mnie po panią. Nie zjawiła się pani na śniadaniu.
Madi: Rzeczywiście! Kompletnie o tym zapomniałam. Wracajmy do szkoły. [Ruszyła w strone szkoły.]
Już w wielkiej sali...
Alther: No nareszcie. Martwiłem się o Ciebie! [Podszedł do profesor VerianGrid i delikatnie pogłaskał ją po policzku.]
Tyler: [Spojrzał na Alta przeszywającym wzrokiem, a potem na Madi.] Wiesz, że to nie są bezpieczne czasy i nie możesz się sama pałętać po okolicy.
Madi: Wybaczcie, rozmawiałam ze swoimi grzy.. roślinami!
Przy stole profesorów wciąż brakowało profesor Rosenving. Uczniowie, którzy mieli sprawdzić jej sale i miejsca w których mogłaby być, wrócili bez żadnych informacji. Reny już na poważnie zaniepokojony wezwał do siebie profesora Santie.
Reny: Tyler, mamy problem. Laitaine zniknęła i nikt nie wie gdzie może być. Wiem, że masz kontakty i może dowiesz się czegoś!
Taj od razu ruszył do wielkiej sali i zaprosił ze sobą Akemi i Lyanda i powiedział im co się stało. Oni Przystali na jego propozycje, a Taj w chwili przebłysku geniuszu krzyknął:
Taj: Grupa “Si Es Taj” zawsze jest w gotowości! [Spojrzał na Akemi i Lyanda.]
Akemi: AKEMI!
Lyand: LYAND!
Taj: TAJ!
Grupa detektywistyczna pod przywództwem profesora Santie ruszyła do Zakazanego Lasu. Zaczęli wspólnie przeszukiwać las. Nagle zza krzaków wyskoczył Alther, który tulił grzybka. Trójka spojrzała na niego z niedowierzaniem.
Taj: Czy ty się kochasz w Madi, że tulisz tego grzybka? [Spojrzał na niego i szturchnął Akemi.]
Akemi: Ahahah! XDDDDDDDDDDD Kocha się w grzybie! <hahaha> [Zaśmiała się tak głośno, że ptaki z pobliskich drzew się spłoszyły.]
Alther: [Szybko wyrzucił grzyba za siebie.] Wcale nie! [Krzyknął i tupnął głośno nogą.] Wcale nie! <_>[Odwrócił się na pięcie i ruszył w stronę zamku.]
Gdy tylko Alt zniknął z zasięgu wzroku grupa Si Es Taj wybuchła głośnym śmiechem, który wypłoszył reszte tego co się znajdowało w lesie. Uspokojenie się zajęło im parę dobrych minut.
Taj: Okej, kochani.Teraz po tym ataku śmiech raczej nic nie znajdziemy. Ruszamy do zamku!
Lyand: Ach ten Alther.. A niby taki zakochany w Renym, a tu okazuje się zupełnie co innego… Cóż. [Zachichotał i jego kochany gołąb usiadł mu na ramieniu.]
Akemi: A ja tam zawsze wiedziałam, że Alt działa na dwa fronty! <hmm>
Tak, ta rozmowa ciągnęła się jeszcze długo. No i każdy kto zna profesorów może sobie ją rozwinąć w jaki sposób chce. Zostawiamy to dla waszej wyobraźni.
Tymczasem w zamku…
Amaretta: [Poleruje swoje teleskopy.]
Laura: [Weszła do wieży i zobaczyła jak nowa profesorka czyści sprzęt.] Oj, przepraszam, nie przeszkadzam?
Amaretta: Nie, skądże! Właśnie przygotowywuję się do swojej pierwszej lekcji.
Laura: Spokojnie, wszystko będzie dobrze! Ja przyszłam z pewną sprawą, mianowicie..
Zamaskowany uczeń: [Wślizgnęła się do sali i lekko się wystraszyła, gdy zobaczył dwie profesorki zamiast jednej - Amaretty. Skierowała różdżkę na nauczycielkę astronomii i szybko zanim któraś z nich z nich cokolwiek zrobiła rzuciła pierwsze zaklęcie.] Drętwota!
Zamaskowany uczeń: [Widząc, że po pierwszym ataku profesor Smith zrobiła szybki unik, aby nie trafiło go zaklęcie. Skierował lub skierowała różdżkę na dłoń przeciwniczki. Expelliarmus! [Widząc, że jest już pozbawiona broni wypowiedziała szybko.] 2:0 dla mnie! Wygrałam!
Laura: Wygrałam?!
Wiem kim ty jesteś! To ty… [Nie zdążyła powiedzieć, bo trafiło ją kolejne zaklęcie rzucone przez jak już wiedziała - dziewczynę.]
Zamaskowany uczeń: 3:0
Grupa Si Es Taj właśnie przesiadywała w Wielkiej Sali rozmawiając z przebywajacymi tam osobami na temat tego, co miało miejsce do tej pory. Pytali sie o każdy szczegół. Nagle Gołąb Lyanda zroszył się jakoś i zaczął latać po pomieszczeniu.
Lyand: Akemi! Taj! Coś się stało! [Wskazał na swojego ptaka.]
Taj: Ta, chyba jest głodny, a nie coś się stało. [Podszedł do niego i pacnął go w głowę.] <pac>
Gołąb wyleciał, a detektywi w końcu po krótkiej namowie Lyanda pobiegli za nim. Zaprowadził ich do wieży astronomicznej gdzie znajdowało się kilka rzeczy. Kawałek sznurka od Szynki, spinka Amaretty i kartka, na której było napisane: Pozdrawiamy!
Taj: [Zmrużył oczy czytając to co było na niej napisane.] Znam to pismo.
Akemi: [Wyrwała mu kartkę i przeczytała co na niej pisało.] No i że znasz? [Pogniotła i rzuciła kartkę do kominka.]
Taj miał ochotę rozszarpać na strzępy profesor Oriharę, ale na szczęście był Lyand, który załagodził całą sytuacje.
Lyand: Podsumujmy. Taj, uważasz, że to pismo któregoś ucznia, tak? [Nie czekając na znak potwierdzający ciągnął dalej.] Zostały porwane trzy profesorki, to nie jest normalne. A jeśli jest to zmasowany atak?
Akemi: Kto będzie następny?! <panik>
Spojrzeli wszyscy na siebie nawzajem, a potem przez okno na boisko do quiditcha, na którym była Stacy. Sama. Taj wyciągnął linę i przewiązał się nią po czym dał Akemi i Lyandowi, żeby ją trzymali. Sam wyskoczył przez okno. Profesorowie powtórzyli to zaraz za nim i wbiegli na boisko.
Profesor Lovegood właśnie testowała najnowsze miotły, które parę dni temu przyleciały do zamku. Była tak nimi zachwycona, że najchętniej by je wszystkie wychytrzyła dla siebie.
Stacy: [Widząc trójkę nadbiegających profesorów wylądowała na ziemi i spojrzała na nich pytajacym wzrokiem.] Czy coś się stało?
Lyand podbiegł i przytulił swoją żonę dając jej dzióbka, a ona go odepchnęła, bo chytra chciała dowiedzieć się o co chodzi. Zaczęła ich chytrzyć, dopytywać i pazernić. Oni chcieli jak najszybciej stąd iść, ale się nie dało przez jej paplanine. W końcu z zamku dobiegł dosyć głośny wybuch. Detektywi ruszyli do jego źródła zostawiając zakochanego Lyanda ze Stacy.
W tym czasie...
Reny: Alther… Coś się dzieje. [Spojrzał na niego zatroskany.] Ja, ja wiem… Nie powieninem, ale ty, ty tu uczysz OpCM, więc no, muszę się Ciebie zapytać. Czy to ty porywasz nauczycieli?
Alther: <hmm>
Alther: [Przyłożył rękę do czoła Reniaka] Dobrze się czujesz? Myślisz, że byłbym na tyle głupi, żeby porywać innych profesorów skoro mam Ciebie?
Reny: [Zasmucił się wielce.]
Reny: Racja Alciuszku. Niemniej musiałem o to zapytać dla pewności… Wiesz, zasady!
Alther: Zasady są po to, żeby je łamać! [Posłał mu zalotne spojrzenie, ale natychmiast jego spojrzenie padło na drzwi, które ktoś wyraźnie chciał zniszczyć. Natychmiast wyciągnął różdżkę.] Reny, uważaj!
Zamaskowany uczeń: [Krzyknęła głośno.] Bombarda Maxima! [Gdy drzwi wyleciały rozejrzała się, czy któryś z profesorów przypadkiem nie ucierpiał w wyniku tego ataku.] Witam dyrektorze. Witam… [Spojrzała na niego.] Panie Amandil.
Alther: [Bez zastanowienia zaatakował pierwszy rzucił zaklęcie zanim przeciwniczka cokolwiek zrobiła.] Impedimenta!
Zamaskowany uczeń: [Widząc nadlatujący promień uskoczyła na bok i rzuciła zaklęcie tarczy.] Protego! [Następnie, gdy widziała, że przeciwnik rozkoszuje się chwilowym zwycięstwem rzuciła kolejne.] Petrificus Totalus!
Tajemniczy uczeń: [Wbiegł do pomieszczenia gdy jego wspólniczka rzuciła zaklęcie obronne. Wycelował różdżką w Althera, ale ostatecznie rzucił zaklęcie na Reny’ego.] Drętwota!
Walka trwała jeszcze chwilę, ale ostatecznie wbiegł jeszcze jeden uczeń i wspólnymi siłami - troje na dwóch - pokonali nauczycieli.
Zamaskowany uczeń: Hihihi, faktycznie przydaje się to, czego pan profesor uczył! [Zwróciła się do nich.] Teraz szybko!
Tajemniczy uczeń: Tak, nie wierze, żeby Si Es Taj tego wybuchu i walki nie słyszeli. [Podbiegł do okna.] Już ich nie ma na boisku! Dzasm, szybko!
Zamaskowany uczeń: <hmm>
Zamaskowany uczeń: Nie nazywaj jej po imieniu! [Powiedziała aż za głośno.] Chyba idą… Musimy się rozdzielić.
Tajemniczy uczeń: Ty ich znasz najlepiej, walczysz. My idziemy z nimi. Spotykamy się w lesie w okolicach boiska. [Machnął do dziewczyny i wyszedł.]
W czasie walki Taj i Akemi nie mogli znaleźć się w zamku. Taj krzyczał na Akemi, a Akemi krzyczała na Taja.
Akemi: To gdzie są?
Taj: Muszą być gdzieś tam! [Wskazał na schody, które prowadziły do gabinetu Reny’ego.]
Akemi: Moim zdaniem są w lochach!
Taj: Nie, tego jestem pewien, a tam jest twoja koza i chcesz sprawdzić, czy nic jej się nie stało.
Akemi: CO! WCALE NIE! [Chwila ciszy.] No dobra. Rozgryzłeś mnie ;-;
Taj: [Uśmiechnął się do siebie.] Widzisz! Taj ma zawsze racje. Idziemy!
Gdy Taj i Akemi wspinali się po schodach do gabinetu dyrektora było już za późno. Ani uczniów, ani profesorów, ani drzwi nie było. Nagle usłyszeli jakiś dziwny dźwięk jakby ktoś o coś uderzył. Ruszyli za tym dźwiękiem. Gdy nagle...
Akemi: Ała! [Wrzasnęła i odwróciła się w kierunku tego skąd nadleciał kamyk, który uderzył ją w głowę.
Zamaskowany uczeń: [Schyliła się po drugi kamień i uśmiecha się przebiegle.]
Zamaskowany uczeń: Taj łap! [Rzuca kamień w profesora Santie.]
Taj: UNIK!
Zamaskowany uczeń: A niech to. Chyba czas się stąd zmywać. [Zaczął uciekać do wyjścia.]
Taj: [Ruszył w pościg za zamaskowanym uczniem.]
Akemi: Ej, nie zostawiajcie mnie! [Pobiegła za uczniem i Tajem.]
Zamaskowany uczeń kierował się do wyjścia, jednak na drodze stanął Lyand, który widząc Taja i Akemi biegnących w pościgu, chciał odgrodzić uczniowi drogę. Ten jednak był sprytniejszy i szybko skręcił w stronę lochów. Detektywi zrobili to samo, jednak Akemi, która biegła na przodzie potknęła się o coś i upadła, a za nią Taj i Lyand.
Akemi: Ups.. Ałaaa. [Położyła rękę na czole, na którym zaczynał się robić ogromny guz.]
Taj: KEMI! Twoja nieudolność nie ma granic. Nigdy nie uda Nam się ich dorwać.
Akemi: To nie moja wina <_> Ten stres mnie wykańcza… Weźmy zróbmy po prostu pułapkę i czekajmy na nich...
Lyand: I wiesz ile to zajmie?! [Spojrzał na nią źle.]
Akemi: Nie chce mi sięęęę...
I tak właśnie uczennica uciekła. No.
Stacy wracała już z boiska zobaczyć, co się działo w zamku. Pod pachą miała jedną z mioteł, a w drugiej ręce trzymała jabłko.
Tajemniczy uczeń: Drętwota! [Krzyknął z ukrycia.] Okej, kolejna! Zostali tylko ci z Si Es Taj i Madi… [Powiedział cicho i razem ze wspólniczką ruszyli z profesorką w stronę zakazanego lasu.
Zamaskowany uczeń: [Wykorzystując nieuwagę detektywów ruszyła do szklarnii w poszukiwaniu ostatniej osoby, bo wiedziała, że oni zabrali Stacy. Weszła do szkarni i przywitała się się z nauczycielką.] Dzień dobry!
Madi: Witaj, emm… Mógłbyś odsłonić swoją twarz? [Spojrzała podejrzliwie na ucznia, a potem wstała i nieznacznie zaczęła przesuwać się w kierunku biurka, na którym odłożyła różdżkę.]
Zamaskowany uczeń: Petrificus Totalus! [Powiedziała bez zastanowienia i wzięła ze sobą profesorkę. Niestety nie wszystko poszło po jej myśli.]
Przez błonia właśnie szli nasi szkolni wspaniali detektywi, Lyand, Taj i Akemi. Gdy zobaczyli na czarno ubraną osobę natychmiast zerwali się do biegu za nią. Uczennica zostawiła profesorkę na ziemi i zaczęła uciekać.
Akemi: HA! Ale jesteśmy świetni!
Taj: Nie, to ja jestem cudowny!
Lyand: Może złapmy ją zamiast gadać ze sobą?
Narrator: Gdy uczennica uciekała w tym czasie pozostała dwójka zabrała nieruchomą Madi ze sobą. Uczennica widząc to skręciła w las, żeby zaprowadzić.
Taj: Lyand! Synu! Combo! Atak!
Lyand: Rictusempra! [Bez zastanowienia rzucił zaklęcie.]
Zamaskowany uczeń: [Zatrzymała się i padła na ziemie nie mogąc wytrzymać ze śmiechu.] Nie stop! Skończcie to!
Taj: [Zmrużył oczy.] No to teraz się dowiemy kim ty jesteś! Chociaż… I tak wiem, że jesteś Adrianą! [Uśmiechnął się.]
Zamaskowany uczeń: Co, skąd ty...?
Taj: Jestem twoim opiekunem. Okej, wracając… Lyand, zabierz jej różdżkę i weź coś zrób, żeby przestała się głupio rechotać. [Gdy skończyła się śmiać zadał pytanie Gdzie są profesorowie?!
Zamaskowany uczeń: Okej, zaprowadzę was już. I tak to koniec przygody. Chodźcie za mną. [Wstała i ruszyła przez las.]
Spacer był wyjątkowo krótki. Na miejsce dotarli szybko. Oczywiście nie obyło się bez miliona pytań o co chodzi. Ale Kulka nic nie odpowiadała. Nagle wskoczyła do jakiejś dziury, a detektywi Si Es Taj za nią.
Korytarz był dość wąski i niski. Na końcu tunelu paliło się światło, do którego zmierzali. Jak się okazało na końcu podziemnego przejścia znajdował się pokój, w którym siedzieli tylko profesorowie.
Zamaskowany uczeń: Za tymi drzwiami… A z resztą… Wejdźcie!
Nauczyciele podnieśli się i ruszyli w kierunku drzwi, których wcześniej nie zauważyli. Przeszli przez nie, a nagle uczniowie wyskoczyli na nich krzycząc: NIESPODZIANKA!
Comments