Z Pamiętnika Młodej Zielarki #2
- Adriana Loera
- 31 gru 2015
- 3 minut(y) czytania

Świąteczny poranek. No jak to ja zamiast wstać z samego rana, żeby zadbać o rośliny wolałam poleżeć i nic nie robić.
Dwie godziny później sturlałam się z łóżka i ubrałam pierwszy lepszy sweter, spodnie i w ogóle całą resztę. Lekko zaspana około południa przekroczyłam próg Wielkiej Sali i co tam zastałam? Pełno świątecznych ozdób… Niepowieszonych, nieułożonych i rozrzuconych wszędzie.
- Julka! - krzyknął głośno Reny. - Możesz to zostawić?! MIŚKA!
Zaczęłam szukać ich wzrokiem. Po chwili szukania znalazłam je. Ta pierwsza starała się… właściwie nie wiem, ale wisiała na ozdobach, które były zawieszone na ścianie. Ta druga natomiast wyciągała wszystkie bombki i biegała po całej Sali rozdając je przypadkowym osobom.
- Adi, weź coś z nimi zrób! - spojrzała na mnie błagalnie Amaretta. - Nawet jak je łapiemy to zaraz nam uciekają. One chyba coś wzieły lub się czegoś nawdychały.
- Od kiedy one tak? - zapytałam.
- A od kiedy przyszły. Nie da się nic z nimi zrobić. Jestem ciekawa co one tam w pokoju wspólnym Gryffindoru hodują. Jeszcze dziś zrobię tam rewizje! - powiedziała stanowczo Stacy, która dołączyła się do rozmowy.
- Ależ nie! Nie trzeba! One właśnie nic tam nie hodują. Już byłam nawet w ich dormitorium! - krzyknęła Jenny, która najwyraźniej lekko spanikowała, gdy usłyszała o rewizji.
Jenny i Stacy zaczęły się delikatnie kłócić. Jedna mówiła, że to zupełnie nie potrzebne, a ta druga chyba miała w tym jakiś interes, żeby się tam dostać. Nagle do sali wpadł Alther. Machnął różdżką i obie dziewczyny leżały skrępowane linami. Podeszłam do nich. Pierwsze co zobaczyłam to wielkie oczy. W sumie nie tyle oczy co rozszerzone źrenice. Może i dla Julki Reeds to było normalne zachowanie takie, które przed chwilą prezentowała, ale na pewno nie dla Michelle.
- Adi, Boże, tyle czasu zdajesz te egzaminy, a dalej nie potrafisz użyć zaklęć żadnych w praktyce?! - krzyknął prawie oburzony Alt.
- Pfff… Byłam czymś innym zajęta i nie myślałam o tym! - odpowiedziałam mu. Zignorowałam kolejne jego słowa krytyki i zaczęłam zastanawiać się co się mogło im stać.
Podeszłam do opiekunki Gryffindoru i poprosiłam o to aby mnie tam zaprowadziła. Po chwili uległa i biegiem ruszyłyśmy tam. Pomieszczenie nie było w najlepszym stanie. Widać było, że nie dba się tu przede wszystkim o porządek i że większość społeczności mieszkającej tu stanowią kobiety… Ale cóż. W pokoju unosił się dziwny zapach. Zaczęłyśmy szukać jego źródła. Trochę nam to zajęło, ale się opłaciło.
- Hmm, to rośliny cieplarni. Czyżby one je paliły i wdychały ten dym? - spojrzałam na Jenny, ale niestety ona już też zaciągnęła się dymem i zaczęła coś mówić bez sensu i składni. Wywróciłam oczami i wzięłam do ręki pojemnik z tymi “ziółkami” po czym wyszłam z pokoju zamykając drzwi i zostawiając tam ją.
Chciałam pobiec do Wielkiej Sali, ale najpierw musiałam się upewnić, czy to było coś o czym myśli. Gdy tylko przekroczyłam próg szklarni ruszyłam do miejsca, gdzie aktualnie przechowywałam pędy jadowitej tentakuli. Jak się okazało brakowało jednego pojemnika. Uśmiechnęłam się sama do siebie.
W Wielkiej Sali panowało jeszcze większe zamieszanie niż wcześniej. Miśka najwidoczniej uwzięła się na Taju, bo zaczęła go gonić, a gdy ten chciał jej uniknąć rzucała się na niego. Juliet chyba spodobał się Marcel… Wyglądało na to, że go podrywała, ale nie jestem pewna w sumie.
- Reny! - krzyknęłam do niego. - Wiem co to!
- O! - wstał ze swojego złotego tronu, z którego wszystko obserwował i podszedł do mnie. - I co? Co one wzięły.
- Najprawdopodobniej wdychały dym z palonych pędów tentakuli. Musimy po prostu odizolować je od wszystkich, żeby ani sobie ani nikomu innemu nic nie zrobiły.
Jak powiedziałam tak zrobili. Do grupy szturmowej należeli: Stacy, Amaretta, Alther i Reny. Całkiem ich sporo jak na dwie uczennice, ale o dziwo dali radę.
- O nie… Przecież jeszcze Jenny jest w pokoju wspólnym Gryffindoru zamknięta! - krzyknęłam.
Joanne i Kelly wybiegły pierwsze na pomoc profesorce. Za nimi wyżej wymieniona czwórka. Z nią nie było tak ciężko. Zamknęli je w jednej z sal. Po paru godzinach wspaniała trójca doszła do siebie.
Potrzebne rzeczy:
różdżka
umiejętność rzucania zaklęcia Incendio (jak ktoś nie umie to profesor Amandil chętnie przypomni jak to się robi!)
palenisko
pędy tentakuli
przyjaciel, bo tylko on będzie chciał z tobą to brać.
jakaś miska, pojemnik, cokolwiek
Comments